08 sierpnia 2017, 17:56
Dziś jest nowy dzień, jestem po pracy i cóż. Huśtawka majstrowie zapewniona. Wczoraj było dobrze, dziś też. Gdyby nie fakt, że jestem na lekach, już dawno bym się poddała, ale walczę. Nie uważam się za przegraną.
Rok temu moje życie stanęło na głowie. I to bardzo. Ktoś ważnym w moim życiu pozbawił mnie wszystkiego. Od spraw materialnych, po emocjonalne. Wylądowałam w psychiatryku . I choć minęło już długo od tego czasu, bez odpowiednich wspomagaczy ( czy to ludzie czy to leki) nie pociągnęłaby . Jestem fajterem , przynajmniej tak uważałam mówiąc i myśląc o sobie. Porażki nigdy nie było w moim życiu. I choć pierwszy gong dostałam wcześnie, bo zostałam sama z dzieckiem - nie widziałam wtedy ze może być gorzej - byłam pod skrzydłami rodziców . I tak to wszystko trwało . Szukałam cały czas miłości, akceptacji w drugiej osobie. Zwyczajnie chciałam mieć swoją rodzinę i budować coś fajnego. I tak się stało. Choć ostrzegali mnie przed tym, ze nie będzie łatwo z ta osoba. Ja zakochana nie dałam nic sobie mówić. Byłam tak zapatrzona i zaślepiona, ze teraz jak się zastanawiam i myśle to nawet nabrałam złych cech od tej osoby. Były dni lepsze i gorsze- finansowo, emocjonalnie dla mnie było zawsze tak samo. Jazda zaczęła się wtedy, jak oboje zaczęliśmy dobrze zarabiać. Ja w swoim świecie on tez, a dziecko było. Nie zwracałam uwagi na nikogo procz siebie - egoistka do kwadratu. I coś pękło .. we mnie zaczynał się bezsens już , praca mnie przestawała cieszyć. A on No jak to facet - zakochał się tylko noe we mnie, tzn miał dwie miłości ja i mnie. Początkowo proponował trojkąt, ale cóż - nie moja bajka . Wyznaje zasadę jak z kims to tylko w parze. Alkohol, stres , wszystko było. Dziecko tylko się naoglądali tego wszystkiego. Pół roku tkwienie w czymś co i tak nie miało widoków - choć dawałam szanse. Zapatrzona w niego, nie widziałam jaka robię sobie krzywdę. Zawsze powtarzalam ze zdrady nie toleruje . Choć może powinnam. Koniec końców i tak wyszło , ze to nie była pierwsza. Taki banał . Jak teraz widzę związki, wiem co w środku tkwi w niektórych sytuacjach- wymiękam. Każdy się zdradza w różnych konfiguracjach.
Zaczęłam nowy etap - nowe życie w nowym miejscu - uciekłam, zostawiłam wszystko, to co zostało jeszcze z tych zgliszczy. I znów gong, nie wyszło. Powrót na stare śmieci - tym razem do rodziców.
Teraz mam nowa prace, w której walczę , ale wiem ze się poddam. Niektóre znajomosci zostawiłam, ale wybiórczo . Jak zmiany to zmiany, palić mostów nie chce, ale nie lubię wracać do przeszłości- chyba ze przyjemnych chwil.
Jestem wypalona na każdym polu - życiowym i prasowym . Nie widzę przyszłości, wszystko jest jakieś szare. Brak kolorów.